Jak pisać książki, by się sprzedawały? To jedno z istotnych pytań, jakie zadają sobie pisarze. Dzisiaj zahaczę o ten temat, jednak głównie pragnę się skupić na Twojej wewnętrznej ocenie: co nadaje się, aby zamieścić w książce, a co może okazać się zbyt wielkim szokiem dla wrażliwości czytelnika?
Moralność w książkach
Temat tak ciężki, jak istotny. Chcąc pisać pełnokrwiste powieści, w których poruszysz jak najwięcej strun w sercu, duszy i jestestwie człowieka, musisz się z nim zmierzyć i określić, gdzie postawisz granice. Sam, czytając książki wypełnione krwią, okrucieństwem, nienawiścią, zapadasz się w historii, łaknąc więcej.
Jednak sprawa wygląda inaczej, kiedy znajdujesz się po drugiej stronie barykady. Oczywiście, z założenia niby wiesz, czego oczekuje czytelnik, a mimo to wzbraniasz się przed zastosowaniem najprostszych rozwiązań, tych, dotykających najbardziej prymitywnych ludzkich zachowań.
Dzieje się tak, ponieważ, jako niedoświadczony pisarz, boisz się nazwać rzeczy po imieniu, obawiając się reakcji czytelników. Zamiast krwistych opisów walki, wojny, przedstawienia prawdziwego życia chorego na gruźlicę czy AIDS człowieka, spłaszczasz literacką rzeczywistość, często błąkając się pomiędzy słowami „niepewnymi” tj. chyba, jakiś, gdzieś, ktoś, coś jakby. Nie precyzujesz, w strachu przed wywarciem zbyt wielkiego szoku na czytelniku.
Ale, czy bojąc się zawrzeć niektóre rzeczy w książkach, bądź przedstawić je rzetelnie, będziesz w stanie dotrzeć do czytelnika i wpłynąć na niego w taki sposób, aby zechciał przeczytać książkę do końca, a co więcej, sięgnąć po kolejne pozycje Twojego autorstwa?
Musisz pamiętać, że wraz z biegiem czasu czytelnicy stają się coraz bardziej wymagający i poszukują nowych doznań, wrażeń, emocji, bo to właśnie one dodają naszemu życiu smaku.
Czy istnieje moralność w książkach?
Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są książki napisane dobrze lub źle. Nic więcej.
Oscar Wilde
Nie. Jednym są obawy przed zbyt mocnymi opisami, drugim oddanie prawdziwości świata przedstawionego i opisywanych wydarzeń. Jako pisarz nie możesz się bać, przedstawić danego tematu w sposób całkowity i jak najbliższy rzeczywistym realiom. Im będziesz temu bliższy, tym bardziej wpłyniesz na odczucia czytelnika.
A to przecież o nie cały czas zabiegasz, nieprawdaż?
Dlatego, jeżeli tylko chcesz napisać krwistą scenę, zastanów się, w jaki sposób powinna zostać napisana, aby poruszyć czytelnikiem i aby w nią uwierzył. Bardzo dobrze, gdyby czytelnik poczuł się, jakby był uczestnikiem wydarzeń – do tego powinieneś dążyć, bo jeśli czytelnik czuje się, jakby stał obok, sprawa jest przegrana i nie kibicuje on bohaterom; jeśli jednak akcja jest przedstawiona na tyle realistycznie i ciekawie, że czytelnikowi wydaje się, jakby był w samym centrum wydarzeń, już jest Twój.
Nie bój się używać realistycznych określeń i konkretyzować, bo dzięki tym zabiegom Twoja powieść może jedynie zyskać. Nie bój się, bo przez strach może więcej stracić, niż zyskać przez nadmierną ostrożność.
Jak jest w Twoich powieściach? Czy boisz się opisywać niektóre rzeczy?
Jestem niepoprawną optymistką, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Nie podaję w wątpliwość istnienia smoków; nawet w przeszłości udało mi się jednego oswoić. W 2018 roku wydałam swoją debiutancką powieść Zaprzysiężeni: Mrok. W 2019 roku ukazało się drugie wydanie, a w 2020 roku druga część Zaprzysiężeni: Iskra.
To jest zawsze problem – oddać emocje i realia, żeby brzmiało prawdziwie a zarazem „mocno”. Niestety początkujący pisarze najczęściej idą w wulgaryzmy albo w erotykę, często przesadzając. Mnie to nie bierze. Moim celem jest nauczyć się tak czarować słowem, by na przykład opisać dziewczynę, jako wredną dziwkę, ale bez choćby jednego brzydkiego słowa.
Czytałem kiedyś dobrą książkę, w której wystąpiło niemożebnie wredne stworzenie, a w całej książce tylko raz autor użył wobec niej słowa „putana”. Nawet nie napisał „dziwka” tylko „putana”, a mną trzęsło za każdym razem, gdy się pojawiała w fabule. Autorem był Joe Alex, ale nie pamiętam, w której to było jego powieści.