Historie zawarte na kartach powieści nieraz potrafią rozkochać w sobie czytelników, a skoro zajmujesz się pisaniem, z pewnością od tego się właśnie zaczęło: od miłości do słowa, czytania, do książek. Zastanawia mnie jednak coś innego: jak się mają sprawy z twoimi własnymi opowieściami? Kochasz je, czy wręcz przeciwnie?
Początek wielkiej miłości
Początki zawsze są piękne. Zupełnie jak z zakochaniem, wtedy wszystko wydaje się takie proste i magiczne. Wpadasz na określony pomysł, budujesz go, rozwijasz wątki, spisujesz plan, później zasiadasz do pisania. A może działasz inaczej, bardziej spontanicznie, wiedziony intuicją? To teraz nieistotne, ponieważ zawsze w końcu docierasz do momentu, w którym, patrząc na własną pracę, stwierdzasz, że napisałeś naprawdę dobry kawałek prozy.
Nie wiem, jak to wygląda u Ciebie, ale u mnie przypomina to właśnie zauroczenie. Uczucie, kiedy sądzisz, że znalazłeś ideał. Nieskalany, bezcenny, wspaniały. Można je przyrównać do świeżości pierwszego podmuchu wiosny po srogiej zimie. Uwielbiam ten zapach, a to uczucie jest nieziemskie! Jeśli jednak odniosę te przykłady do powieści, staje się ostrożniejsza, bo wiem, co nastąpi; i że wcale nie będzie to ciąg dalszy usłany różami.
Miłość swoją drogą, a praca swoją
Jeżeli kiedykolwiek przyjdzie Ci się zakochać we własnej powieści, musisz być świadomy, że miłość jest ślepa. Nie zważa na ostrzeżenia wysyłane przez rozum, a co gorsza z premedytacją je ignoruje.
Dlaczego o tym mówię?
Pod wpływem miłosnego zaślepienia zniszczyłam wspaniałą historię. Nie przejmowałam się błędami, których byłam świadoma. Rozumiesz? Wiedziałam, że popełniałam błędy, ale nie interesowało mnie to. Zapomniałam o stylu, odpowiednim budowaniu napięcia, pozbyciu się, tak charakterystycznego dla mnie, przegadania w każdej sytuacji. Sądziłam, że dobra historia wystarczy, że obroni się sama, bez żadnego podparcia, bez pomocy.
Pamiętaj, jeśli pokochasz swoją historię, musisz stać się dla niej dwa razy surowszy i poprawiać wszystko, co tylko wydaje Ci się złe. Musisz odłożyć na bok uczucia i – tu się zapewne powtórzę kolejny raz – najlepiej odłożyć ją samą na jakiś czas, by emocje zdążyły opaść.
A jeśli tego nie zrobisz?
Jeżeli nie dasz nikomu swojego tekstu do przeczytania lub dasz go osobom nieznającym się na rzeczy, możliwe, że nic się nie stanie. Nadal będziesz trwał w stanie błogiej euforii. Jeśli jednak przedstawisz tekst znawcy, krytykowi lub chociaż koleżance siedzącej również w pisarstwie, spotka Cię rozczarowanie oraz zimny prysznic.
Kiedy nienawidzisz własną powieść…
Sama przez to przechodziłam. Kilka razy z tą samą powieścią. Można by rzec, że jesteśmy niczym stare dobre małżeństwo, które nie potrafi się rozejść. I to jest prawda, nie potrafię z niej zrezygnować. Jednak wreszcie wiem, jakie błędy popełniałam i w czym tkwiły moje największe pisarskie przewinienia. Pocieszam się faktem, że teraz jestem odrobinę mądrzejsza i może następnym razem uda mi się nie popełnić tak wielu gaf.
Nieraz pewnie myślałeś, że skoro się nie udaje, to lepiej byłoby to po prostu rzucić. Przestać się przejmować w sumie nieistniejącymi naprawdę problemami. Tylko pisarze chyba nie potrafią tego zrobić, nie potrafią tak po prostu odpuścić, nie sądzisz?
Pocieszę Cię: pisanie bardzo przypomina jedną wielką sinusoidą – po każdym spadku, prędzej czy później, następuje wzrost formy. Nawet jeśli ten spadek trwa naprawdę długo; sama właśnie go przechodzę i wierzę, że muszę być cierpliwa, bo w końcu i na moją twórczość wena spojrzy przychylniejszym okiem. Więc i ty się nie załamuj, tylko uwierz we własne możliwości i zapamiętaj, że miłość do własnej powieści jest miłością trudną, wymagającą wyrzeczeń, a twoje własne postaci często będą przekorne, wystawiając ci język.
Jednak jest miłością wiążącą, często na całe życie.
Na zakończenie piękny cytat, odnoszący się nie tylko do pisania. A czy ty kiedyś zakochałeś się w swojej powieści?
Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę?
Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań.
Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości.
Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie.
Gabriela Gargaś – Jutra może nie być
Jestem niepoprawną optymistką, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Nie podaję w wątpliwość istnienia smoków; nawet w przeszłości udało mi się jednego oswoić. W 2018 roku wydałam swoją debiutancką powieść Zaprzysiężeni: Mrok. W 2019 roku ukazało się drugie wydanie, a w 2020 roku druga część Zaprzysiężeni: Iskra.
Mam podobnie, na początku ekscytacja, zakochanie i duma, potem przychodzą wątpliwości co do tekstu… Chyba jak to w prawdziwej miłości bywa. 😉
Dokładnie, jak w prawdziwej miłości 🙂
Mam wielką prośbę, panie Autorki 😀
Czy mogłybyście mi pomóc? Ostatnio zauważyłam, że w opowiadaniach naużywam imiesłowów i łącznika "i". Chciałabym to zmienić, ale "oraz" dziwnie brzmi w moich zdaniach, a nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Z góry bardzo dziękuję ^^
Oczywiście. Też miałam z tym problem. 😉
Zobacz:
Spakowałam zakupy do torby i zapłaciłam za nie. – Spakowałam zakupy do torby, po czym zapłaciłam za nie.
Tymi imiesłowami za bardzo bym się nie przejmowała, na pewno lepiej zdanie wygląda z nimi niż z "i". Wszystko zależy od częstotliwości ich użycia. 😉 Jak zwykle trzeba znaleźć złoty środek.
Mam nadzieję, że pomogłam. 🙂
Bardzo, dziekuję!! 😀
Na początku słowo "oraz" również nie bardzo mi pasowało – jednak to zależy od poszczególnego zdania, ponieważ nie w każdym jest ono lepszym rozwiązaniem niż pospolite "i". W miarę praktyki nauczysz się wyczuwać kiedy można je wstawić, a kiedy nie.
Także posłużę się przykładem:
"Diana zmarszczyła brwi i spojrzała na niego i zrobiła dziwną minę."
A teraz, jak ja widzę powyższe zdanie:
"Diana zmarszczyła brwi, spoglądając na niego, po czym jej twarz wykrzywił grymas."
Można oczywiście powyższe zdanie rozbić na dwa – wtedy pozbędziesz się łączników. Pamiętaj jednak, że całkiem nie da się ich pozbyć.
Mam nadzieję, że nieco pomogłam.
🙂
Dziękuję 😀
Trochę to zdanie mnie przeraża "Jednak jest miłością wiążącą, często na całe życie." bo w pewnym momencie historię trzeba skończyć i się z nią rozstać, a w takim zakochaniu może być trudno rozpoznać ten moment. A jeszcze trudniej zabrać się za coś nowego; prawie jak zdrada po latach małżeństwa 😉
Rozumiem Cię, jednak kto powiedział, że na raz nie można kochać kilku bohaterów? Ja obecnie również pracuję nad kilkoma projektami na raz, w które jestem bardziej lub mniej zaangażowana. Ale jednak jestem 😉
Rozumiem Cię, jednak kto powiedział, że na raz nie można kochać kilku bohaterów? Ja obecnie również pracuję nad kilkoma projektami na raz, w które jestem bardziej lub mniej zaangażowana. Ale jednak jestem 😉