Niedawno zakończyło się wyzwanie pisarskie pt. Zapomniany przodek, a więc czas na wyniki!
Aleksandra Riagan – „Przeklęta melodia„
Deski skrzypiały przy każdym kroku, przyprawiające o gęsią skórkę. Rosie rozglądała się po strychu, zachodząc w głowę, dlaczego jeszcze nie uprzątnięto tego miejsca. Odkąd przeprowadzili się do odziedziczonego po babce domostwa, ojciec wyrzucił praktycznie wszystkie zgromadzone tutaj rzeczy, zastępując je nowymi, a cały misterny plan Rosie, w którym chciała dowiedzieć się czegoś więcej o nieżyjącej krewnej, legł w gruzach. Dziewczyna praktycznie nie znała Josephine Thompson, a ojciec zwyczajowo zbywał pytania na ten temat.
Przeglądała zakurzone pudła pełne starych ubrań, bibelotów, a nawet fikuśnych obrazów, nic jednak nie naprowadziło ją na wskazówki co do przeszłości Josephine. Rosie oglądała się przez ramię na każdy głośniejszy dźwięk, obawiając rychłego gniewu ojca. Wiedziała, że nie powinna tu przebywać, że to pomieszczenie powinno pozostać w zapomnieniu.
Wytarła spocone dłonie o suknię, po czym zamrugała raptownie na widok tajemniczego pudełka upchniętego na samym dnie ozdobnego kufra. Szkatułka była piękna — wyróżniały ją kunsztowne ornamenty oraz złocenia, które tkwiły też na trzech przyciskach. Kiedy Rosie uchyliła wieczko, odkryła ozdobną karteczkę z napisem: „Dla Elizy od Louisa” oraz kuriozalny mechanizm. Przygryzła usta, zerkając w stronę drzwi. Wydawało jej się, że usłyszała poruszenie. Rozmasowała ramiona. Czy wcześniej było tu tak chłodno? Ponownie spojrzała na szkatułkę, dopiero po chwili orientując się, że to pozytywka. Pchana ciekawością przesunęła jeden z przycisków i po strychu poniosła się melodia, która od razu ją zafascynowała. Melancholijne dźwięki zdawały się pochłaniać całą duszę, wypełniając serce tęsknotą tak silną, że po jej policzku spłynęła zabłąkana łza. Czuła się oczarowana, ale i zniewolona muzyką.
— Co ty wyprawiasz?! — Ojciec wyrwał pozytywkę z jej rąk i zatrzasnął wieczko, na co Rosie wyrwała się z dziwacznego transu. Teraz dopiero zaczną się jej kłopoty!
— Ja tylko…
W tej samej chwili Ives chwycił ją za ramię, pociągnął w górę i wyprowadził z pomieszczenia jak skazańca. Rosie zamarła, gdy pozytywka gruchnęła o podłogę, a wiatr sprawił, że okna zaskrzypiały.
— Nigdy więcej tutaj nie wchodź, rozumiesz? — Potrząsnął nią i zamknął drzwi z taką siłą, że Rosie podskoczyła.
— Dlaczego? — Wyrwała się oburzona. — Dlaczego nie mogę tam wchodzić? Dlaczego wszystko przede mną ukrywasz?
Ives posłał jej karcące spojrzenie, kręcąc głową.
— Nic przed tobą nie ukrywam. Chodźmy…
Rose nie miała zamiaru słuchać kolejnych kłamstw. Tupnęła nogą i założyła ręce gotowa do następnego starcia.
— Tak? W takim razie kim jest Louis? I dlaczego w pozytywce tkwiło imię matki?
— Nie mieszaj się w sprawy dorosłych! — Ives przełknął głośno ślinę, zmuszając ją do zejścia po schodach. Rosie zdołała się wyswobodzić dopiero w salonie.
— Jesteś wielkim kłamcą!
— Oczywiście, że nie…
— Ależ tak! Zatajanie prawdy to również forma kłamstwa! — Odwróciła się na pięcie i pognała do swojego pokoju, nie zważając na strofujące krzyki ojca.
Od lat zdawała sobie sprawę, że coś było na rzeczy i nie miała najmniejszego zamiaru odpuszczać. W końcu chodziło tutaj o tajemnicę rodziny Thompsonów, a jako jej pełnoprawny członek powinna o wszystkim wiedzieć.
W nocy nie potrafiła zasnąć, nawiedzana przez melodię pozytywki. Co gorsza, wydawało jej się, że słyszy również niezrozumiałe szepty. Kilka dni później odkryła, że w domu zaczęło dziać się coś dziwnego — przedmioty zmieniły swe położenie, nieproszony przeciąg wdzierał się do wnętrza, do tego te przeklęte dźwięki! Ojciec zbagatelizował całą sprawę, ale gdy Rosie tylko przekraczała próg domu, czuła, jakby skręcały się jej wnętrzności. Ta atmosfera smutku przytłaczała.
Rosie nie wiedziała już, co powinna zrobić, dlatego zdecydowała się na odwiedziny grobu matki. Może modlitwa do niej pomoże? Może w taki sposób Rosie zdoła w końcu ukoić zszargane nerwy? Wraz ze służką wybrały się na pobliski cmentarz, pozostawiając w rodzinnym mauzoleum kwiaty i znicze. Rosie westchnęła. Czy kiedykolwiek zdoła pozbyć się tego uczucia niepokoju? W tej chwili nawet cmentarz wydawał się lepszą alternatywą od domu, dlatego postanowiła zostać tu na dłużej, przyglądając się nagrobkom. Ostatecznie znalazła się w opuszczonej części miasta umarłych, ledwo rozpoznając wyryte w kamieniu napisy.
Naraz zatrzymała się na widok znanego imienia i nazwiska.
— Louis Thompson? — wyszeptała, przecierając ręką ledwo czytelne grawerowanie, ku wyraźnemu zaniepokojeniu służącej. Według daty był jakieś pięć lat młodszy od ojca. Czy ten człowiek mógł należeć do ich rodziny? Dlaczego więc spoczywał tutaj, a nie w mauzoleum? A może to zwyczajny zbieg okoliczności? Tego było jednak już za wiele! Wróciła do domu przyszykowana na awanturę.
— Powiesz mi w końcu, kim był Louis Thompson?
Ojciec zjeżył się, spoglądając w buchający w kominku ogień.
— To morderca — rzucił cierpko, przez co Rosie poczuła suchość w ustach.
— Co… Co takiego?
— Louis Thompson był przeklętym człowiekiem. Zasłużył na swój los.
Rosie przysiadła na sofie z szeroko otwartymi oczami. Szybko połączyła fakty.
— Czy on… — Przełknęła głośno ślinę. — To on odpowiadał za śmierć matki?
Wymowne milczenie Ivesa było wystarczającą odpowiedzią.
— Czy on był…
— Moim bratem — dokończył. — Głupcem, który zakochał się w nieodpowiedniej kobiecie.
Rosie zamarła. Więc o to chodziło. O tak okrutną, rodzinną tragedię. Dziewczyna zerwała się na równe nogi, gdy światła kinkietów zgasły, od razu wtulając się w ojca. Po salonie poniósł się cichy śmiech i melodia pozytywki, na który ogarnęła ją penetrująca duszę ciemność. W jednej chwili jej ciało odmówiło posłuszeństwa.
Zwyciężczyni jeszcze raz gratulujemy i jednocześnie zapraszamy na kolejne wyzwanie.
Jesteśmy dziewczynami, nieumiejącymi żyć bez pisania. Dzięki niemu zyskałyśmy przyjaźń na całe życie. Piszemy głównie w nurcie fantasy i dzielimy się swoją wiedzą. Wierzymy, że dzięki systematycznej pracy i przyjemności tworzenia Twoja powieść może pojawić się na półkach księgarń.
No niestety to opowiadanie posiada wszystkie wady opowiadań amatorskich, których początkujący autor chciałby cos napisać, ale nie wie jak. Pominę styl językowy, bo amator ma prawo mieć niedoskonały styl. Nad tym da sie pracować.
Trudniej jest nauczyć się, jak opowiadać, by czytelnika nie zmęczyć. A to opowiadanie męczy. Brak zawiązania akcji, brak jakiejś konkretnej fabuły o którą mozna by sie zaczepić, by „zobaczyć w wyobraźni” losy bohaterki. Z kolejnych akapitów wylewa się tylko emocja – jedna, pojedyncza emocja – gniew ojca. Gniew, jeszcze więcej gniewu a na koniec deser z gniewu polany polewa z pretensji, a pośrodku stoi mała bohaterka, niewinna jak aniołek, tak, zeby czytelnik jej wyłącznie współczuł. Autorka chyba bardzo nie lubi mężczyzn, że męską postać ubrała w wyłącznie negatywne cechy.
Bohaterka opowiadania nie przechodzi przez tę historię, tylko w niej stoi na środku skulona ze strachu przed gniewem warczącego ojca-sadysty.
Autorko, dopóki nie zrozumiesz, na czym polega twój błąd w takim podejściu do pisania, dopóty nie napiszesz dobrego tekstu.
Alfred hitchcock powiedział kiedyś, ze na początku fabuły ma się wydarzyć cos hiper-ciekawego, a potem ma być coraz ciekawiej. Dlaczego żaden początkujący pisarz nie chce go posłuchac?
Niestety w tym opowiadaniu nie dzieje się nic ciekawego, pouczającego. Autorka jedynie – co niestety często robia amatorzy – przytrzymuje czytelnika, trzyma go w typowiej dla amatorskich opowiadań niepewności, aż do samego końca, gdzie w ostatnim akapicie nastepuje wielkie „bum!” czyli odkrycie jednej, jedynej karty, tajemnicy dlaczego ojciec ciągle chodzi zagniewany.
Słabe to. Meczące. Juz w pierwszym akapicie dostajemy cięzki, jak z ołowiu tekst (aż dwa razy dostajemy informację, że ojciec to zagniewany człowiek i ani razu czegokolwiek co by faktycznie zaciekawiło) , a kolejne akapity ciągną się jak ciepła smoła. Brnąć przez ten męczący, „przytrzymujący do ostatniego akapitu” tekst, by dopiero w ostatnim akapicie poznać motyw bohatera? Nie opłaca się. Po drodze nie dzieje się nic, co wynagrodziłoby wysiłek dobrnięcia do końca opowiadania.
Historia ładna, dużo prosto opisanych emocji. Szukałem czegoś, co mnie poruszy i znalazłem:
„Naraz zatrzymała się na widok znanego imienia i nazwiska.”
Naraz poczułem rozczarowanie.
Na szczęście przeszło mi i przypomniał sobie wół jak cielęciem był.
I zadaję sobie pytanie: jaki poziom miały inne zgłoszone prace, skoro to powyżej prezentowane wygrało?
Ciekawe, poprawnie napisane opowiadanie. Bardzo podoba mi się jego tajemnicza atmosfera.