wyniki wyzwania pisarskiego Złap króliczka

Podsumowanie wyzwania: Złap króliczka!

Przyznajemy, wyzwanie Złap króliczka! nie należało do najłatwiejszych, jednak nasi laureaci dali radę. Poniżej przedstawiamy trzy najlepsze prace.

Kamil Kałwa – „Patsy i jej zwierzaki

– Nie uciekaj! – wołała Patsy, biegnąc przez las. – Dostaniesz marcheweczkę!

Markus jednak uciekał co sił. Dopóki biegł, był wolny. Jeśli ta wiedźma go dogoni, wstrzyknie mu ostatnią dawkę swojego preparatu, i zmieni jego życie na zawsze. Więc kicał, jak szybko mógł. Kicał, bo niemal w całości był już królikiem. Miał białe futro, długie uszy i trzy łapy. Tylko lewa ręka i nie przeobrażony fragment twarzy świadczyły, że pod tym futrem, uwięziony jest człowiek. „Wariatka naczytała się Wyspy Doktora Moreau, ale coś źle zrozumiała” – pomyślał. Zatrzymał się pod jednym z drzew, by złapać oddech. Jak na królika, był olbrzymi i niestety powolny, przez tę lewą rękę. Na szczęście wyspa była duża, a jego prześladowczyni ociężała. To dawało mu przewagę. Mógł oddalić się na tyle, by do końca dnia zdążyć gdzieś się ukryć i przespać noc. Choć trudno jest zasnąć, gdy wokół leży mnóstwo wielkich, króliczych trupów.

Mimo, że Patsy była po pięćdziesiątce, wyglądała jak dziewczynka. A raczej, jak karykatura dziewczynki. Wysoka, otyła, w koronkowej sukieneczce i wielkich okularach. Miała rude warkocze i sztuczne piegi. Wszystko inne na jej wyspie, było równie karykaturalne. Dom, jego wystrój, zmutowane kwiaty w ogródku oraz jej wielki, trójkołowy rower. Wyglądały, jak zabawki ze sklepu dla dzieci-olbrzymów. Tak żyła Patsy, która nigdy nie dorosła i nie potrafiła opuścić bezpiecznego, dziecięcego świata, jaki kiedyś stworzyli jej rodzice, zanim zginęli.

Gdy jako doktorantka na wydziale genetyki odkryła, jak mutować organizmy, popadła w obłęd. W pamiętniku napisała, że teraz odzyska utracony raj. W ciągu kilku lat, na opuszczonej wyspie zbudowała dom i laboratorium, w którym przemieniała porwanych ludzi w żywe maskotki. Stworzyła stadko królików, wśród których była szczęśliwa. Zaczęły jednak mnożyć się w zastraszającym tempie. Na wyspie szybko zabrakło jedzenia i rozpętała się rzeź. Króliki zjadały się nawzajem. Patsy zabarykadowała się w laboratorium i zapłakana patrzyła przez okno, na jej walący się, bajkowy świat.

„Marcheweczkę!” dobiegło znów z oddali i Markus poczuł nagłe zmęczenie. Uciekał już od wielu dni i nie spotkał żadnych ocalałych. A szum wiatru wśród gałęzi był taki kojący. Gdyby miał wszystkie cztery łapy, byłby wystarczająco szybki, by zawsze zostawić Patsy daleko z tyłu. Wtedy dałoby się tu żyć. Ale musiałby stać się tym, przed czym przecież ucieka. Pozwolić jej na ten zastrzyk? Zamknął oczy i wyobraził sobie jak ona wbija igłę w jego futro, a potem tuli go mocno, jakby pragnąc zdusić w zarodku rodzącą się w nim nienawiść i chęć zemsty.


Inq. Zeketer„Xoxerelt Fiiel

Miała dwadzieścia cztery lata, krótkie, czarne jak węgiel włosy i piękne, smukłe nogi. Potrafiła doskonale tańczyć, wszystko od wschodniego menueta do sarabandy. Jeleban Bijovr. Baiemeva dobrze ją zapamiętała. Mała, ruchliwa dziewczynka, z rodziny biednej jak jej własna. Podczas tańca udawała, że zaraz się wywróci, by zmienić to w sus do przodu, piruet i zacząć znowu, bez najmniejszego potknięcia, a Baiemeva patrzyła z podziwem.

Teraz Baiemeva czekała w umówionym miejscu, pod dworem, który podała jako swój, obserwowana przez kilkunastu wściekłych ludzi. Miały się spotkać po ośmiu latach. W tym czasie dowiedziała się, że niedostatki urodzenia należy nadrobić ciężką pracą. Czytała i uczyła się coraz więcej, podczas gdy księstwo zaplątywało się w sieć wojen, oszustw i długów. Ludzie podnosili głowy, by zaraz schować je w cieniu i planować bunt. Nic dziwnego, że książę chciał jakoś odciążyć zmęczony umysł.

Najpierw pojawiły się plotki o nowej, ładnej tancereczce, która została książęcą kochanką, i o folwarkach zastawionych tylko po to, by mógł dla niej kupić futra z dalekiego Rouze. Atmosfera sprzyjała pogłoskom i pomówieniom, a Baiemeva nie miała na takie czasu. Ale niedługo potem wszyscy usłyszeli o Jeleban Bijovr: nowej sędzi z Hoygyre. Prawda, to synekura. Idealna dla lafiryndy, za którą nie szło ani doświadczenie, ani kariera, tylko przezwisko: Xoxeretl Fîîel. Książęcy Królik.

Dla większości, w Jeleban jak w soczewce ogniskował się stary, zepsuty i przegniły porządek. Dla Baiemevy znaczyła coś więcej. Zaczynały z tego samego miejsca. Ona wkładała ogromny wysiłek, by pójść choć krok do przodu, a ta zrobiła sus do przodu, piruet i dostała się na sam szczyt. Wspomnienie małej, ruchliwej dziewczynki zmieniło się w kłującą zazdrość, która domagała się ujścia. Dlatego czekała pod dworem, wraz z grupą malkontentów, uważających, że pochwycenie i ukaranie Jeleban stanie się najjaśniejszym sygnałem niezadowolenia, a może i wezwaniem do buntu.

Gdy Jeleban wyskoczyła z powozu, buntownicy wyszli z ukrycia, a Baiemeva poszła w jej stronę. Czuła, jak krew napływa jej do twarzy, jak ręce wyrywają się, aby zacisnąć szal z białego futra wokół jej szyi.

-Baie! Kim są ci wszyscy ludzie?

Patrzyła się na zbrojnych wielkimi, okrągłymi oczami. Przecież ona nie rozumie, co dzieje dookoła. Niczego nie podejrzewa. Czy może być za cokolwiek odpowiedzialna? To tylko mały, rozpuszczony królik, który nie ma pojęcia, że trafił z rąk właściciela do rzeźnika. Nie powinien. Jeszcze nie za to.

Przytuliła ją mocno, jakby pragnąc udusić w zarodku rodzącą się w niej nienawiść i chęć zemsty.


Katarzyna Godefroy – „Alicja w krainie czarów”

Dźwięk dzwonka wyrwał Aleksandrę z niespokojnego snu. Od kilku dni w marzeniach sennych prześladował ją biały królik. Wszędzie za nią biegał, nie potrafiła się go pozbyć. Na początku sprawiał przyjemne wrażenie – mały, biały zwierz z czerwonymi oczami. Ale z czasem z niewinnego gryzonia zamieniał się w groźnego drapieżcę.

– Co ja jestem? Jakaś cholerna Alicja z krainy czarów? – powiedziała głośno, odrzucając kołdrę na bok.

Wzięła gorący prysznic, a potem, z głową owiniętą ręcznikiem i w szlafroku wróciła do pokoju. Miała ochotę z kimś porozmawiać. Spojrzała na budzik – dochodziła dziewiąta rano. Sięgnęła po telefon i wykręciła numer przyjaciółki.

– Halo? – usłyszała zaspany głos Mańki.

– Hej Mańka, to ja!

– Wiem, że ty, Alex – powiedziała przyjaciółka z ironią. – Nikt inny nie dzwoni o tej porze. Co jest?

– Śnił mi się królik.

– I po to do mnie dzwonisz?

– To był straszny sen, ten królik był przerażający. Gonił za mną, chciał mnie zamordować.

– Oglądałaś wczoraj Mony Pythona? W części o Świętym Graalu był królik -morderca.

– Wczoraj po pracy poszłam spać – wyjaśniła Alex.

– Może twój szef nazywa się Królik? – Mańka prychnęła, po czym dodała: – Która godzina?

– Nie nazywa się Królik. Po dziewiątej.

– Muszę wstawać, za dwie godziny mam być w pracy a powinnam jeszcze się trochę rozruszać. Zadzwonię do ciebie, jak będę wolna.

– Co dzisiaj robisz?

– Ochraniamy bogatego buca.

– O której kończysz?

– Jak buc się zmęczy i pójdzie spać. A ty, Alex?

– Ja zaczynam dopiero o siedemnastej. Instruktorki fitnessu nie pracują rano.

– To miłego dzionka.

– Miłego.

Odłożyła słuchawkę i przeszła do kuchni. Słowa przyjaciółki wcale jej nie uspokoiły. Musiała czymś się zająć, by przestać obsesyjnie myśleć o śnie. Przygotowała lekkie śniadanie, a potem postanowiła pójść do kina. Ubrała obcisłe ciemne spodnie, beżowy sweter i założyła czarne botki. Film niestety okazał się całkowitym dnem, więc w jej głowie nieustannie pojawiał się królik o czerwonych oczach. W końcu złapała się na tym, że ręce jej drżą ze zdenerwowania.

Wracając do domu, poczuła jeszcze większy niepokój. Przed budynkiem, w którym mieszkała kręcił się mężczyzna. Przymrużyła oczy, ale z daleka nie mogła go rozpoznać. Gdy podeszła bliżej mężczyzna zatrzymał się, wpatrując w nią z napięciem. Leon? Leon z brygady Mańki? Co on tu robi? Podeszła do niego na chwiejnych nogach.

– Zabili ją, zabili, dranie.

– Kto? – zapytała cicho.

– Banda Białego Królika. Mieliśmy ochraniać gościa, który okazał się synem mafioso. Napadli na nas, gdy wychodziliśmy z hotelu. Mieli kałasze. Mańka dostała w głowę. – Łzy płynęły Leonowi po policzkach. Nie zwracał uwagi na przechodniów przyglądających się im z ciekawością. Pochylił się do Alex i wyszeptał jej do ucha:

– Wytropię ich wszystkich, przysięgam. A potem wystrzelam jak króliki.

Przytuliła go mocno, jakby pragnąc udusić w zarodku rodzącą się w niej nienawiść i chęć zemsty.


Wszystkim zwycięzcom gratulujemy i jednocześnie zapraszamy na kolejne wyzwanie.

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kasia Godefroy
Kasia Godefroy
6 lat temu

cieszę się bardzo, że zajęłam trzecie miejsce.

Kamil
Kamil
6 lat temu

ja również dziękuje za wyróżnienie 🙂