beta reader

Trudna rola beta readera

O tym, jak rola beta readera jest niezmiernie ważna w szlifowaniu pisarskiego warsztatu nie muszę mówić. Na blogu znajdziesz wiele wpisów, wspominających o betach readerach, lecz nie mówiłyśmy o tym, jak rola pierwszego czytelnika potrafi być męcząca fizycznie, ale również psychicznie.

Beta reader to też człowiek

Szanuj jego pracę. Możesz nie zgadzać się z niektórymi jego uwagami, ale nie wolno nie doceniać jego wysiłku. Wierz lub nie, ale poprawianie tekstu to ciężka praca, po której on czuje się zmęczony. Im dłuższy tekst do przeczytania, tym więcej czasu przeznacza na jego czytanie i komentowanie. Czasem może nawet podsunąć pomysł na rozwinięcie danego wątku czy sceny.

Zawsze podziękuj mu za to, że przeczytał twój tekst i poświęcił dla niego swój czas, bo chciał ci pomóc. Nie mówię, że masz go zasypać lawiną podziękowań i w ogóle paść do stóp, całując każdy palec u nogi. Chodzi po prostu o zwykłe docenienie jego pracy. Nawet nie wiesz jak bardzo wkurza każdego beta readera, gdy osoba oceniana olała jego pracę i nie wprowadziła żadnej poprawki.

Ty nie byłbyś szczęśliwy, gdyby ktoś machnął ręką na twoją pracę, prawda? Dlatego nie rób to drugiej osobie.

A jeśli nie podoba ci się ocenianie beta readera? To zwyczajnie podziękuj mu za współpracę i więcej nie wysyłaj mu tekstów do oceny.

Beta readerzy czasem boją się oceniać

Już widzę Twoje oburzenie. Jak się boi, to po co ocenia? Niech da sobie z tym spokój!

To nie jest takie proste. Może się zdarzyć, że ktoś poprosi beta readera o ocenę danego tekstu. Nie ma problemu, gdy zna tę osobę i jego reakcje na krytykę, lecz, jeśli ta osoba nie jest mu znana, to wtedy pojawiają się kłopoty. Beta reader nie wie, jak dana osoba zareaguje na jego komentarze. Może dostać podziękowania, albo… stek wyzwisk, że jest idiotą, beztalenciem i w ogóle powinien sobie odpuścić ocenianie innych. Tylko pojawia się pytanie: czy to beta reader jest do niczego, czy cieosoba, która wysłała tekst nie potrafi przyjąć krytyki? Nie ma co się oszukiwać, przyjmowania krytyki trzeba się nauczyć. Przeszłam przez to i ja, i Alicja. Obie musiałyśmy przełknąć gorzkie łzy, kiedy pierwszy czytelnik zmiażdżył nasze teksty.

Beta reader boi się zemsty

Może Cię to zdziwić, lecz niektórzy boją się wendety od osoby, której tekst oceniają. Dlaczego? Wróć do wcześniejszego akapitu – nie każdy jest gotowy na przyjmowanie krytyki. A jak może się objawiać zemsta? Obsmarowanie epitetami na forum literackim, hejtowanie na Facebooku, czy też dawanie negatywnej opinii o książce beat readera, choć zbiera same pochwały.

W tym wpisie nie chodzi mi o pokazanie beta readerów jako kryształów, bo niektórzy pierwsi czytelnicy również potrafią pokazać pazury i kogoś obrazić – od takich radzę uciekać. Chcę jedynie uświadomić, że czytanie i ocenianie prac innych to ciężka praca, za którą warto podziękować.

Jak Ty żyjesz ze swoim pierwszym czytelnikiem? Doceniasz jego pracę?

Subscribe
Powiadom o
guest
15 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Knight Martius
Knight Martius
6 lat temu

Ja występowałem zarówno w roli pisarza, jak i beta-czytelnika, i powiem tak: po prawdzie bardziej boję się pisać, niż sprawdzać cudze teksty. 😉 Może dlatego, że mam świadomość tego, jak powinienem zabierać się za betowanie, z pisaniem komentarzy w możliwie neutralny sposób na czele (czego niestety wielu komentujących musi się jeszcze nauczyć).

Tylko pytanie brzmi: czy niespełniony pisarz w ogóle nadaje się na beta-czytelnika? 😀

Monika Syminowicz
6 lat temu
Odpowiedx  Knight Martius

Jasne, że się nadaje. Przecież, ci co poprawiają książki w wydawnictwach nie zawsze piszą powieści, a jednak potrafią wyłuskać błędy. 😉 Zresztą, łatwiej zobaczyć błędy w cudzym tekście niż we własnym.

Knight Martius
Knight Martius
6 lat temu

Bardziej chodzi mi o to, że taki stereotypowy niespełniony pisarz będzie – choćby podświadomie – próbował zmieniać cudzy styl tak, żeby był bliższy jemu własnemu (a sugerowanie zmian, które nie tylko wyeliminują błędy, ale też będą spójne ze stylem autora, też jest tu ważne). Albo najgorsza opcja: niespełniony pisarz będzie czepiał się u autora nieistotnych szczegółów, a to po to, by podciąć mu skrzydła i/lub podpompować własne ego.

To znaczy – u siebie podobnych symptomów nie zauważyłem (może trochę z próbą zmiany stylu, ale to dlatego, że brakowało mi doświadczenia w betowaniu), ale nieco się boję, że moja głęboko skrywana frustracja spowodowana tym, że nie mam na koncie sukcesów pisarskich, może wyjść na jaw. 😛

Alicja Wlazło
Alicja Wlazło
6 lat temu
Odpowiedx  Knight Martius

Dość ciężki orzech do zgryzienia, ponieważ spotkałam się z różnymi rodzajami pisarzy. Jak temu zaradzić? Jeśli jesteś betą najlepiej odłożyć betowany tekst na dwa, trzy dni i jeszcze raz go przeczytać, aby sprawdzić czy nikogo nie urazi.
Co jeśli ktoś betuje Twój tekst i masz obiekcje co do jesgo szczerości? W sumie wystarczy, że tak nieładnie powiem, olać komentarze, choć nie polecam. Najlepiej przeczytać, podziękować i wynieść dla siebie, co potrzebne. Co z resztą, której nie jestem pewna lub która wybitnie mi nie pasuje? Kopiuję komentarz do głównego tekstu i zostawiam. Kiedy kolejna beta uzna, że rzeczywiście w danym miejscu powinnam zmienić, najczęściej to zmieniam albo czekam na trzecią opinię. Przy trzeciej takiej samej opinii zawsze zmieniam. Taką mam niepisaną zasadę. 🙂

Kamil Bąbel
6 lat temu

Myślę, że problem leży w nieumiejętności dawania informacji zwrotnej – w taki sposób, żeby pomóc, a nie obrazić.

Alicja Wlazło
Alicja Wlazło
6 lat temu
Odpowiedx  Kamil Bąbel

Dokładnie. W zeszłym roku w wakacje prowadziłam prelekcjie pt. Konstruktywna krytyka i jak ją przyjmować. Właśnie w niej poruszałam temat betowania oraz przekazywania krytyki w konstruktywny sposób. Chyba będę się musiała zastanowić nad udostępnieniem tego materiału tutaj bądź na Fp. 🙂

Kamil
Kamil
6 lat temu

Pomocny, choć krótki wpis. Dobrze, że poruszyłaś ten temat. Bo z beta-readerami nie jest w sieci zbyt słodko. Jest kilka problemów.

Primo. Jak napisałaś, korekta tekstu (bo czym jest beta, jeśli nie redakcją tekstu) to ciężka praca. Korekta w wydawnictwie tez kosztuje. A w sieci zauważyłem wielu amatorów, którzy poszukują bety pracującej „za darmo”, na stałe i mają wobec bet wygórowane wymagania.
Uważam, że uczciwie byłoby coś zaoferować w zamian. Najlepiej korekta za korektę – współpraca między pisarzami – z zachowaniem zasad dobrej współpracy. .

Secondo. Jak poniżej wspomniał Kamil Bąbel, problem często tkwi w nieumiejętnym przekazywaniu uwag oaz w braku pokory podczas słuchania krytyki. Przydałaby się jakaś „netykieta” w wersji dla zarówno pisarzy jak i beta-readerów. Żeby się nie deptać wzajemnie. Żeby umieć przekazać krytykę i pomóc, oraz żeby umieć schować ego do kieszeni i z pokorą słuchać.

Terzo. Umiejętność przyjmowania krytyki. Sam kilka razy boleśnie oberwałem, za opacznie zrozumiane moje słowa. Chciałem dobrze, chciałem pomóc, ale użyłem zbyt szorstkich słów i wyszła hryja.
Może dobrze by było, żeby beta i pisarz poznali się osobiście – to
utrudnia późniejsze obrzucanie wyzwiskami na facebooku. Można wyskoczyć
na piwko, poznać się, pogadać. To zbuduje zaufanie. Gdy widzisz oczyma
własnemi, ze ktoś nie chce zrobić ci krzywdy, tylko mówi w dobrej wierze, to
łatwiej przyjmiesz krytykę.

Quarto. Czytając powyższy post uświadomiłam sobie, gdzie tkwi przyczyna moich problemów z motywacją. Mam zaczętych kilkadziesiąt opowiadań, oraz około 200 spisanych synopsisów na opowiadania i książki. A jednak pisanie idzie mi opornie, jak bym próbował biec w wodzie.
Kiedyś rozsyłałem swoje opowiadania znajomym, ale odpowiedzi z reguły były takie „Ach tak, faktycznie dwa miesiące temu przysłałeś mi coś w mailu, ale nie miałem czasu przeczytać”. Dobrze byłoby mieć kogoś, kto przeczyta moje teksty usiądzie przy kawie, pogada. Dobrze mieć dla kogo pisać.

Quinto. Współpraca bartelowa z betą może pomóc rozwinąć warsztat i w efekcie znaleźć wydawcę. Ale co, jeśli beta nie znajdzie wydawcy? On nam pomógł, a my mu słabiej? Z drugiej strony, jeśli nam uda się wydać pierwsza książkę, wciąż możemy pomóc becie.
Ale to wszystko wymaga zaufania, a nawet przyjaźni miedzy dwoma pomagającymi sobie pisarzami.
Ja już zostałem parę razy na lodzie, więc wiem, że w realu tak słodko nie jest.

A mimo to chyba podjąłbym się takiej współpracy.

PS: Sorki za te włoskie liczebniki, ale dzisiaj na obiad była carbonara 😉

Alicja Wlazło
Alicja Wlazło
6 lat temu
Odpowiedx  Kamil

Nie ma sprawy za włoskie liczebniki – my uwielbiamy włoską kuchnię. 🙂
Już pod komentarzem niżej napisałam o prelekcji dotyczącej konstruktywnej krytyki, którą sądzę, że dobrym pomysłem będzie ją gdzieś udostępnić.

Co do punktu czwartego rzeczywiście może się odechciewać w momencie, gdy odbijamy się od muru obojętności. Dlatego tak dobre są kursy kreatywnego pisania oraz betowanie i przyjaciele – pisarze.

Jeśli chodzi o zazdrość u mnie i Moniki jej nie uświadczysz. Po prostu. Nie mamy sobie czego zazdrościć, zawsze sobie pomagamy i chcemy by nasze teksty były równie dobre.

Chętnie przeczytałabym jakiś Twój tekst. 🙂

Miłego!

Kamil
Kamil
6 lat temu
Odpowiedx  Alicja Wlazło

W takim razie podeślę Ci któryś w niedalekiej przyszłości i deklaruję, że z pokorą wysłucham opinii. One kozie death 🙂

Alicja Wlazło
Alicja Wlazło
6 lat temu
Odpowiedx  Kamil

W takim razie czekam. 🙂

Zacytuję siedzącą obok Monikę: „On nie wie co go czeka. :D”

Alicja Wlazło
Alicja Wlazło
6 lat temu
Odpowiedx  Kamil

Jeszcze jedno!

Czy możemy udostępnić Twój komentarz na naszym Fp na Facebooku? 🙂 Z pewnością przyda się innym pisarzom.

Kamil
Kamil
6 lat temu
Odpowiedx  Alicja Wlazło

No pewnie. Skoro jest przydatny, to bardzo mi miło, że chcecie go udostępnić. Śmiało!

Kamil
Kamil
6 lat temu

Dorzucę coś jeszcze, bo przyszło mi kilka rzeczy do głowy, a poprzednio czułem, ze nie wyczerpałem wypowiedzi.

6. Odrobina „psychologii krytykowania” J
Zauważyłem, że recenzenci amatorzy (w tym beta-readerzy z przypadku) czują się niejako w obowiązku znaleźć błędy w twoim tekście. Jeśli dajesz im tekst, chcą się wykazać i znaleźć choćby dwa-trzy błędy. Inaczej będą mieć poczucie, że zrecenzowali twój tekst niewystarczająco. Wynika to głównie z tego, że beta-reader nie bardzo wie, gdzie leży granica po której można powiedzieć „Ten tekst jest napisany poprawnie”.

Druga sprawa, że jeśli prosisz o opinię ludzi wybranych przypadkowo (którzy nie czują się z tobą związani, czyli nie maja w sobie pragnienia, aby ci po prostu pomóc), to tacy ludzie wchodzą w rolę i zaczynają się czuć autorytetem. A autorytet nie może być przecież pobłażliwy, prawda?

I w tym sęk – niedoświadczony „autorytet” tak naprawdę nie jest żadnym autorytetem. Nie wie, co i jak zrobić, powiedzieć, zaopiniować, wiec często przesadza. Bo wczuł się w rolę. Skoro postawiono go na mównicy, to ma mówić. Więc mówi, ale nie do końca wie, czego się od niego oczekuje. A tylko doświadczony i świadomy nauczyciel wie, kiedy jest sens być surowym.

Jest tez wielu ludzi, którzy nie potrafią powiedzieć komuś dobrego słowa. Nie potrafią pochwalić, nawet, jeśli czują, że coś jest dobre i im się spodobało. Mam takiego znajomego. Jeśli widzi, że coś zrobiłeś dobrze, to nawet nieproszony zaczyna szukać błędów. Jeśli nie znajdzie, to przemilczy, ale cie nie pochwali. Taki ktoś nie nadaje się na beta-readera.

Dlatego tak ważne jest, aby twój beta-reader najpierw stał się twoim kumplem. Aby najpierw zrozumiał, ile pisanie dla ciebie znaczy. Wtedy nie będzie chciał cię „zjechać” tylko będzie chciał ci pomóc.

7. Beta-reader musi zadać sobie pytanie „w czyim imieniu występuje?”
Może oglądaliście film „Dzikie historie” z 2014 roku; jest tam scena, w której profesor z konserwatorium, po chamsku krytykuje młodego kompozytora i kończy wypowiedź słowami „Czuje się w obowiązku chronić słuchaczy przed tym beztalenciem”.

I to jest właśnie problem wielu krytyków. Wydaje się im, że ludzie czekają na ich druzgocącą opinię, bo sami nie posiadają własnej. A krytyk przecież nie mówi w czyimś imieniu, a jedynie w imieniu własnym. Musi więc brać odpowiedzialność za własne opinie. Nie może zasłaniać się „działaniem dla dobra ludzkości”. (poczytajcie, jak Rufus Wilmot Griswold starał się zniszczyć Edgara Alana Poe. To co robił, było wręcz chore)

Dobry beta-reader przede wszystkim działa w imieniu pisarza, a nie jakiejś rzekomej „ludzkości”. To pisarzowi beta-reader ma pomóc, aby miesiące pisania nie poszły na marne. Beta-reader ma pomagać, a nie niszczyć.

Bo opinia w stylu „ten utwór jest wtórny”, to żadna opinia („Birdman”, 2014r). Autorowi nie pomoże, ani niczego nie zmieni na lepsze. A autor prosi o pomoc, a nie o negowanie sensu jego pracy.

8. Recenzentem-amatorem często targają emocje, takie jak frustracja, że stracił czas na czytanie (lub oglądanie – zwłaszcza na filmebie pełno jest komentarzy typu „straciłem dwie godziny życia na ten gniot”). Wtedy łatwo o hejt. Gdy ktoś ma poczucie, że stracił czas wtedy łatwo mu zjechać autora. Nawet, jeśli wcale nie planował w tym czasie niczego ważnego.

I tu sedno sprawy. Dobry beta-reader musi być świadom, że jeśli podjął się przeczytania opowieści i wydania własnej opinii, to z góry ten czas poświęcił autorowi. Zgodził się na to świadomie. Złożył obietnicę, że jeśli tekst mu się nie spodoba, to rzeczowo wyjaśni, dlaczego.

9. Nawiązując do punktu 6 – warto z beta-readerem umówić się, jaka formę będzie miała opinia. Co ma być w tej opinii? Czego ma dotyczyć? Jeśli jako autorowi zależy ci na otrzymaniu wskazówek, które pchną twoja pracę do przodu.

Jedno wydaje mi się ważne – oceniać należy styl języka i jego konsekwentne stosowanie, poprawność gramatyki i interpunkcji, spójność fabuły (czy działania bohaterów wydają się logiczne) itd.

Ale na pewno nie należy oceniać samego pomysłu autora. Pisze o magach i smokach? Wszyscy zapewne zareagują: „A po co? Przecież to już było!”. Owszem, było. Ale idąc takim tokiem myślenia, wszystko już było i „Eragon” by nigdy nie powstał.

Moim zdaniem pomysł jest nieocenialny. Autor chce pisać? Niech pisze.

Beta-reader musi tez rozumieć, skąd się biorą błędy w tekście – czasami wręcz oczywiste, karygodne, jak brak przecinka (przecinek – słynna broń internautów w dyskusjach 😉 ).
A błędy biorą się ze zmęczenia pisaniem i utraty obiektywności. Pisarz tak bardzo skupia się na fabule, że nie zauważa braku jakiegoś tam przecinka, czy błędu ortograficznego. Fabuła jest dla autora, w procesie tworzenia, najważniejsza.

Pisanie to naprawdę trudny kawałek chleba i wysiłek umysłowy. Kto nie pisze, ten nigdy nie zrozumie, jak się czuje człowiek, który widzi obrazy tak silne, i czuje emocje tak wyraźne, że w przypływie natchnienia przestaje zauważać, co się dzieje wokół, w realnym świecie. Taki ktoś musi natychmiast opisać to, co widzi i czuje, bo ulotna wizja zaraz pryśnie. Pisanie to amok, w którym olewa się przecinki, czy ortografię.

10. Ego autora.
Ja napisała Monika, za uczciwą pracę należy beta-readera szanować i traktować powaznie. Nawet, jeśli jego krytyka boli. Jeśli jest rzetelna, to ma boleć. Inaczej nie przyniesie zmian na lepsze.

Już o tym wspominałem. Ale chcę sprecyzować. Beta-reader tez musi mieć swobodę działania. To, że wypowiedział się krytycznie, trzeba umieć przyjąć. Bo jeśli prosisz go o szczerą opinię i on nad ta opinia pracuje, a potem ty tej opinii nie chcesz przyjąć, to to jest właśnie moment, gdy beta-reader stracił na ciebie czas.

___________________________

Dobra, już więcej nie przynudzam 😉 Wiem, że nawaliłem tu sporo tekstu. Nie chcę was zanudzać jakimiś elaboratami ani występować w roli moralizatora. Jednak naprawdę wierzę, że tymi moimi notatkami wam i sobie pomogę – zwłaszcza, że Monika i Alicja chcą te moje przemyślenia wykorzystać. Ale już kończę, żeby nie przedobrzyć 🙂

Trzymajcie się i nie przestawajcie tworzyć! 🙂

Karolina
Karolina
2 lat temu

Cześć. Obecnie szukam Beta-readera… może znasz kogoś do polecenia, albo Sama byłabyś chętna? 😉 proszę Cię o pomoc i kontakt. Piszę książkę kryminalną.