Winny- Monika Syminowicz
– Zabiję go.
Ostrożnie położyłam szeleszczącą siatkę z zakupami na jedynym czystym fragmencie podłogi. Wokół walały się strzępki beżowego materiału oraz kawałki wełny. Ścisnęło mnie w gardle i poczułam mdłości, od razu domyśliłam się, co tym razem padło ofiarą mojego „łowcy”.
– Gdzie jesteś, łobuzie? No, gdzie?! – Nie doczekałam się odpowiedzi. – Jasne, udawaj, że nie słyszysz, zołzo.
W rogu przedpokoju leżał roztrzaskany kałamarz, a w kawałkach szkła odbijało się światło padające z żarówki z żyrandola. Kleksy atramentu znaczyły drogę do pokoju. Szłam ostrożnie, by nie wejść w żadną plamę, i otworzyłam drzwi. Baltazar dostojnie siedział na kanapie.
– Ty mały draniu! – Nerwy zaczęły mi puszczać, a do głowy przychodziły rozmaite pomysły na uśmiercenie drania. – Ile razy ci mówiłam, żebyś nie ruszał kałamarza? A twoje nowe legowisko? Wiesz, ile kosztowało?
Baltazar ostentacyjnie polizał łapę. Stanęłam przed nim i podparłam się pod boki.
– Ty wredny…
Spojrzał na mnie zielonymi oczami, miauknął i wskoczył na biurko. Przeszedł obok wydrukowanego zdjęcia, które koleżanka podesłała parę dni temu. Opasły kot wylegiwał się w łóżku właściciela, a strzępy posłania dla zwierzaka walały się wszędzie. Pod obrazkiem znajdował się napis: „Nie mów kotu jak ma żyć”. Na środku kartki widniała odbita w atramencie łapa Baltazara.
Opuściłam ręce.
Z takim argumentem nie dało się polemizować.